W niedzielę pojechaliśmy do Twierdzy Modlin, z Warszawy jechaliśmy wałem przeciwpowodziowym nad Wisłą. Lavinka postanowiła obalić kilka mitów i pokazała, że na wycieczkę za miasto też można się całkiem szykownie ubrać... ba, nawet jeśli w planach jest łażenie po różnych bunkrach, fortyfikacjach, oraz innych zakamarkach i krzakach.
Spotkania na wale.
Co prawda rano było dosyć zimno, ale jeśli się jechało odpowiednio wolno i dostojnie, albo wręcz stało a nie jechało, to ciepło od słońca zwyciężało nad chłodnym tchnieniem wiatru. Można więc było założyć nawet krótką spódniczkę
Już w rejonie Nowego Dworu Mazowieckiego, spotkalismy tego pana na Flemingu. Pan bardzo sympatyczny, poinformował nas, że jak będziemy jechać wałem to dojedziemy do samej Warszawy (mimo, że doskonale to wiedzieliśmy, bo właśnie właśnie nadjechaliśmy! ;-)).
Na terenie Twierdzy Modlin spotkaliśmy natomiast rower w kwiatki... cóż się dziwić - wiosna.
Spotkaliśmy tez trójkołowca, który wyglądał niemal jak łazik marsjański.
Pozdrowienia z Modlina... Warszawy... nie, jednak z Modlina ;-)
Bo do granic Warszawy było ze 20 kilometrów w linii prostej, a do wysokościowców w centrum to ponad 30.
Na koniec dodam, że gdybyśmy pojechali wzdłuż Wisły, to dojechalibyśmy do Torunia, gdzie ze snu zimowego obudził się niedawno blog Toruńska Rowerowa Elegancja - Toruń Cycle Chick.
Spotkania na wale.
Co prawda rano było dosyć zimno, ale jeśli się jechało odpowiednio wolno i dostojnie, albo wręcz stało a nie jechało, to ciepło od słońca zwyciężało nad chłodnym tchnieniem wiatru. Można więc było założyć nawet krótką spódniczkę
Już w rejonie Nowego Dworu Mazowieckiego, spotkalismy tego pana na Flemingu. Pan bardzo sympatyczny, poinformował nas, że jak będziemy jechać wałem to dojedziemy do samej Warszawy (mimo, że doskonale to wiedzieliśmy, bo właśnie właśnie nadjechaliśmy! ;-)).
Na terenie Twierdzy Modlin spotkaliśmy natomiast rower w kwiatki... cóż się dziwić - wiosna.
Spotkaliśmy tez trójkołowca, który wyglądał niemal jak łazik marsjański.
Pozdrowienia z Modlina... Warszawy... nie, jednak z Modlina ;-)
Bo do granic Warszawy było ze 20 kilometrów w linii prostej, a do wysokościowców w centrum to ponad 30.
Na koniec dodam, że gdybyśmy pojechali wzdłuż Wisły, to dojechalibyśmy do Torunia, gdzie ze snu zimowego obudził się niedawno blog Toruńska Rowerowa Elegancja - Toruń Cycle Chick.
Próbuję sobie przypomnieć ile razy tego dnia się przebierałam(bo raz za zimno raz za ciepło) i doszłam do wniosku że to jest liczba ogromna. Zainteresowanym powiem,że miałam do zmiany 3 pary rękawiczek, kurtkę, apaszkę i nauszniki ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy Toruń :)
Nie apaszkę a bandamę ;->
OdpowiedzUsuńA tak, bandanę bo to była czerwona. Myli mi się z niebieską, która już jest apaszką. :) Zresztą do tego sezonu bandana także była noszona w funkcji apaszki, stąd mi się myli :) Właśnie, jedni mówią bandama(ja też) a inni bandana i ponoć to drugie jest poprawne. Hm.
OdpowiedzUsuńZ pisownia nie będę się sprzeczał ;-) u mnie się mówiło przez 'm'
OdpowiedzUsuńTo ja miałem 2 pary rękawiczek, bandamę, czapkę... kurtki nie miałem (a trochę żałowałem w drodze powrotnej, zwłaszcza po zachodzie słońca).
Jeszcze przed Czosnowem zamieniłam bandamę(ponownie) na nauszniki, to już chyba drugi raz(pierwszy odbył się na moście Gdańskim zanim przyjechałeś) i zamiana rękawiczek niebieskich na zimowe czerwone, a potem w Łomnej zamieniłam je z powrotem na niebieskie bo mi było za ciepło w łapy.
OdpowiedzUsuń