środa, 1 lipca 2009

Rowerem po bruku

Trzy zdjęcia rowerzystek, które wylądowały na bruku. Od roztoczańskiego.



6 komentarzy:

  1. Jeżdżenie bez amorów po takiej nawierzchni wymaga samozaparcia ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. fakt. najbardziej to czuję na szosce - stalowa rama, stalowy widelec, 7,5 bar w oponach i pozycja baaardzo pochylona do przodu. na mieszczuchu chyba nie jest aż tak.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, jednak jest. Jedyne co pomaga to paradoksalnie ta wyprostowana pozycja, ciężar ciała nie jest oparty w takim stopniu na kierownicy i dzięki temu jadąc po bruku można tylko ledwo ledwo trzymać kierownicę i jakoś to przeżyć. Ale za to ciężej się pedałuje i łańcuch obija się o osłonkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. elasek (2 zjecie) :)7 lipca 2009 21:23

    Fakt.
    Kiedy otworzyli Krakowskie i pierwszy raz przejechalam sie tymi cegielkami... No, komus brak wyobrazni :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Witamy szykowną rowerzystkę :)

    No tak, ten bruk jest koszmarny, zwłaszcza jak się nie ma amortyzatorów... ja przyzwyczajona do korzeni i piachu to taki bruk daję radę pokonać bezproblemowo (po kocich łbach starych traktów na przykład),ale mogli zrobić asfalt, hałas jeżdżących tam pojazdów jest niemiłosierny... zresztą na Ząbkowskiej jest ten sam problem...

    OdpowiedzUsuń
  6. Elasek - to dlatego skręcasz w Kozią :)
    Kozi klinkier jakoś dziwnie dzwoni i się rusza pod kołami roweru ;)

    OdpowiedzUsuń