wtorek, 23 czerwca 2009

Między burzą, a... burzą

Przyszła burza, przegoniła mnie do metra... a pół miasta dalej, gdzie padało wcześniej, o burzy świadczyły tylko kałuże, bo chodniki i ścieżki zdążyły wyschnąć, a rowerzyści mogli zasiąść w ogródku przy kawie/herbacie, lub czymś mocniejszym



Lub kontynuować przerwaną podróż.





Ale wkrótce nadciągnęły kolejne czarne chmury, każdy starał się dotrzeć do celu prze kolejną zlewą.






Ale niektórzy mieli to w nosie i przy pierwszych kroplach deszczu krążyli po placyku.


1 komentarz: