Tu pod koniec rowerzystka co w Kruczą...
a tu już niemal w domu, gdzie okazało się że nikogo nie ma a ja nie mam kluczy... za to byli rowerzyści na ścieżce wzdłuż Kasprowicza.
Przy okazji odgrzebałam zjęcie z Ochoty, czyli jak trudno sfocić rowerzystów, tak szybko odjeżdżają ;)
Wtym roku modne są chyba dżinsy :)
Coś te rowerzystki podejrzliwie na Ciebie patrzą ;)
OdpowiedzUsuńFociłam bezczelnie w twarz,co robić - Tomi ostatnio nie podsyła mi zdjęć, trzeba sobie jakoś radzić w trudnych czasach :)
OdpowiedzUsuńMmm... wreszcie mój ulubiony Pałac Kultury ! Jako dzieciak zbierałem pocztówki z PKiN, rysowałem go, a gdy wjeżdżałem do Warszawy pociągiem, to gdy tylko zamajaczyła mi się na horyzoncie jego sylwetka, płakałem ze wzruszenia.
OdpowiedzUsuńI ten sentyment pozostał mi do dziś. Wiem, że w pewnych kręgach "nie wypada" się do tego przyznać, ale ja jestem odważny i zawsze go broniłem we wszelkich dyskusjach towarzyskich.
To nie ten krąg ;)
OdpowiedzUsuńJako dziecko miałam dokładnie takie same odczucia, mieszkam na Bielanach a to wyjątkowo daleko(wówczas 40minut jazdy busem-dla dziecka to lata świetlne). Do tej pory mimo budowy metra, gdy wybieram się do centrum to czuję jakbym jechała "do Warszawy" ;) Zresztą to samo czułam do Starówki, co z tego że zupełnie kto inny był fundatorem a i styl nie z tej epoki ;)
Widzę, że podobne klimaty.
OdpowiedzUsuńHaha, w końcu czytało się też "Chłopców ze Starówki" i oglądało komedie Barei.
"A polski bez jak pachniał w maju
W Alejach i w Ogrodzie Saskim,
W koszach na rogu i w tramwaju,
Gdy z BIELAN (od lavinki)wracał lud warszawski"!
Paradoksalnie, jak zacząłem jeździć rowerem po Warszawie, to ta jakby zmalała, docieram w miejsca gdzie nigdy nie zajrzałbym jadąc samochodem lub komunikacją miejską ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno spora część Warszawy zrobiła się jakby... bliżej :)
OdpowiedzUsuń