Żeby zrozumieć co jest niebezpiecznego w jeździe na ostrym kole oraz co zarazem częściowo nobilituje ten typ jazdy, trzeba sięgnąć nieco wstecz. Otóż historia ostrego koła zaczyna się u początków kolarstwa, specyficznego sportu dla odważnych (a właściwie u początku cyklizmu jako takiego, pierwsze rowery właśnie tak były zbudowane). Zawody odbywają się na wyprofilowanym torze, dyscyplin jest kilka, w zależności od kraju, w zależności od dystansu, wbrew pozorom jest to całkiem skomplikowane. Uczestnicy wyścigów rozwijają niesamowite prędkości i często ulegają niebezpiecznym wypadkom. Kolarstwo torowe jako dyscyplina jest bardzo stare, oficjalne mistrzostwa odbyły się jeszcze w XIX wieku. Jeden z takich torów kolarskich jest w Warszawie (tak tak) do dziś, ale niestety w kompletnej ruinie, choć "gmina" robi co może by obiekt zabezpieczyć - moim zdaniem o kilka lat za późno. Znajdziecie go po prawej stronie Wisły przy ulicy Podskarbińskiej i na pewnym rowerowym blogu. Więcej nowszych zdjęć u mnie na Warszavce.
Tor kolarski "Nowe Dynasy" znany też jako Tor kolarki "Orzeł" 1972 r via Warszawa.pl
Do czego zmierzam? Przekładanie kolarstwa torowego na miejskie ulice to swoisty rodzaj hipsterstwa, a zarazem inna filozofia jazdy. Po pierwsze na ostrym kole trzeba nauczyć się jeździć. Chociażby dlatego, że rower ten przez specyfikę sztywnego połączenia piasty z zębatką nie ma tradycyjnych hamulców (co mniej hipstersy użytkownicy montują jednak przedni hamulec, przy dużej prędkości jest on jednak mało przydatny). Hamuje się nogami coraz wolniej kręcąc pedałami, stąd tak ważne ścisłe połączenie z nogami/butami. Jeśli używamy ostrego bez żadnego zabezpieczenia nóg, to lepiej nie jeździjmy szybciej niż 15 km/h, bo można się w ten sposób zabić. I mówię to bardzo serio. Ostre jest bardzo popularne wśród kurierów rowerowych, ponieważ rower jako taki jest praktycznie bezawaryjny. Zwyczajnie nie ma co się w nim psuć poza łańcuchem. Najczęściej podczas jazdy zawodzą hamulce i przerzutki. Ostre ich nie posiada, nie ma więc co rdzewieć np. w środku zimy. To dobry rower całoroczny. Co tam śnieżyca, co tam mrozy. Sam jedzie. Zaletą jest też waga, która oscyluje w granicach kilku kilogramów. Rower mego brata jestem w stanie unieść bez wysiłku jedną ręką i jeszcze nim pomachać ;)
via Wikimedia
Jedno jest pewne, nie można ostremu odmówić uroku. To z całą pewnością najładniejszy rower na świecie. Prosty, nieskomplikowany w budowie i bez bajerów. Tylko nigdy nim nie pojadę, życie mi jeszcze miłe ;)
Bardzo ciekawe! Nie miałam pojęcia! :)
OdpowiedzUsuńMój kumpel ma podobny hipsterski rowerek, jednak na tylnym kole są zębatki po obu stronach. Jak się założy na jedną jest ostre koło, a jak na drugą zwykłe torpedo, fajny patent.
OdpowiedzUsuńWstyd, ale nawet nie wiedziałam, że cos takiego istnieje.Rower dla odwaznych;)
OdpowiedzUsuń@Kamil: Brat mi tez kiedyś o czymś takim opowiadał, ponoć bardzo wygodne dla kogoś, kto się boi jeździć w ten sposób, a wtedy montuje się zwykłe hamulce i można udawać hipstera dalej :)
OdpowiedzUsuńRower na pierwszym zdjęciu to singlespeed z hamulcem w torpedo na zaciąg :)
OdpowiedzUsuńDzięki za fachową odpowiedź :)
Usuń