- o Bitwie pod Brwinowem w 1939
- o nordic walking ;-)
Jak jest upał to jest tu średnio, bo pośrodku pola i cienia nie ma (mogliby posadzić drzewka na rogu, to kiedyś by było lepiej)
Po drodze jeszcze plan gminy Brwinów i na końcu kolejny placyk, tym razem piaskownica z bujawkami i małą karuzelą, oraz dwa stoły z szachownicą i planszą do chińczyka... ostatnio modne się zrobiło stawianie takich stołów, ale szczerze mówiąc nie widziałem jeszcze by ktoś na nim grał ;-)
Zakończenie trasy... wygląda może na pierwszy rzut oka idiotycznie, ale ma trochę sensu - jak ktoś jedzie do Parzniewa to sobie po prostu zjedzie na drogę (tylko mogli tak wyprofilować zakończenie by ułatwić zjazd), a jak ktoś jedzie w drugą stronę to sobie skręci w lewo, chyba że się boi albo jedzie sznur samochodów, to zjedzie w prawo, wykręci, włączy przyciskiem światło i przejedzie przejazdem. Ogólnie idealnie nie jest, alei tak bardzo dobrze... jak na Polskę powiatową to normalnie szok i inwestycja o kilka poziomów wyżej niż standardowa. Jednym z mankamentów jest znak zakazu jazdy ulicą - ruch samochodowy nie jest tu duży, a lepiej żeby osoby pędzące na rowerach szosowych nie jechały slalomem między weekendowymi rowerzystami czy wózkami dziecięcymi. Co zresztą robią i słusznie, bo co prawda łamią zakaz, ale za to jest bezpieczniej dla innych rowerzystów i pieszych.
Minusem tych placyków jest brak toalet. Najbliższa jest w postaci Toi Toia w Parzniewie przy placu zabaw (za jednym z pomników wspomnianych na tablicy), ale Toi Toi co taka biedatoaleta... w Norwegii to na takich placykach postojowo-piknikowych były toalety, prysznice, a nawet namiot można było rozbić ;-)
Dalej jest wieś Parzniew i jedzie się drogą, a kolejna ddr-ka jest już między Parzniewem a Pruszkowem. Tutaj już standardowo kostka, jadąc można było porównać o ile bardziej wertepiasta jest kostka (świeżo położna) od asfaltu. No i oczywiście zakaz jazdy rowerem po drodze, ignorowany przez szosowców (tu tym bardziej zrozumiałe).
A nawet nie dociągnęli tego do samego Pruszkowa, tylko kończy się tak. Rowerzysta pojedzie drogą, ale pieszy musi rypać jej skrajem. Również fatalnie kończy się druga odnoga od ronda, na koniec zmienia stronę ulicy i przechodzi w wąski ciąg pieszo-rowerowy. Przydałby się Mazowiecki pełnomocnik rowerowy.
Tolle Inspiration und wichtige Reisehinweise,
OdpowiedzUsuńdas gefällt mir sehr.
Leider habe ich beim Radfahren nie Schachfiguren dabei.
Vielleicht spiele ich mit Tomaten das Brettspiel Dame.
Ansonsten bleibt der Tisch leer. :)
egbert