Pechowo poszłam nie tą stroną ulicy co trzeba. Ale przynajmniej ładny kadr wyszedł. Wczorajszy poranek w Warszawie był zimny i mglisty, ale co jakiś czas można było się natknąć na rowerzystów płci obojga. Tłum to nie był, ale zawsze coś!
p.s. Tak, dobrze widzicie, to jest góral z błotnikami i koszyczkiem ;)
Też miałem kiedyś górala z błotnikami i koszyczkiem. Tyle, że takim warzywnym, na tylnym bagażniku. Względy praktyczne miast estetycznych. Zresztą estetycznie, to on cały był taki, że nie musiałem go przypinać pod sklepem. Spora zaleta...
OdpowiedzUsuńJa nawet byle jaki rower przypinam, złom zawsze w cenie.
OdpowiedzUsuńW sumie, zapomniałem dodać, że to nie było w Polsce. Dość istotna informacja.
OdpowiedzUsuńCzyli "tam" też kradną co lepsze? Wzdech.
OdpowiedzUsuńWe Francji konkretnie. Czy kradną lepsze, nie wiem, bo takowego nie miałem. Mój sprzęt w zależności od warunków był ujeżdżany codziennie lub tygodniami stał przypięty gdziekolwiek. Nigdy nic mu się nie stało. Widywałem jednak niekiedy rowery przypięte i poniszczone. To jednak były raczej akty wandalizmu.
UsuńWe Francji zwiedzałam tylko kawałek Alzacji, rejon bardzo turystyczny, rowerów było sporo, ale bez przesady. Dużo więcej widziałam ich po stronie niemieckiej, nawet były ogłoszenia o zaginięciu, czyli czasem kradli. Ale żeby to stwierdzić z całą pewnością, trzeba dłużej pomieszkać. Zresztą o kradziejstwo i tak podejrzewam polskich "turystów". Giełda w Słomczynie na pewno jest pełna pożyczonych rowerów z zachodu. Ale raczej z rejonów przygranicznych, do Francji za daleko ;)
UsuńJa mieszkałem dłużej. W sumie siedem lat w Ile de France. Temat kradzieży mnie jednak nie interesował. Wiem natomiast, że rower w stolicy Francji jest bardzo popularnym środkiem transportu.
UsuńPonadto, co mnie się bardzo podobało, to fakt, że rowerzyści są bardzo szanowani. Chwilami nawet wyglądało to tak, jakby kierowcy się ich obawiali. W sumie słusznie, bo kolizja z rowerzystą oznaczała bardzo duże problemy. Wszak auto ma "pancerz", którego niema prawa nadużywać.
Co mnie jeszcze zainteresowało, to ogromna popularność rowerów dostarczanych/wypożyczanych przez miasto. Od pierwszego dnia, gdy je wprowadzili zyskały taką popularność, że ciągle ich brakło na parkingach. Non stop były dodawane nowe i non stop brakowało, gdyż wszystkie były w ruchu.
Ale... duża zasługa dostępności. Coś, czego w Polsce jeszcze dawno nie będzie.
To fakt, we Francji czułam się niemal jako osoba uprzywilejowana (byłam na wyprawie rowerowej). A co do szału roweru miejskiego, obserwowałam w zeszłym roku w Warszawie, ludzie się niemal bili o rowery, bo było ich mniej niż chętnych latem. Teraz jak Veturilo wystartowało, to polecieli ludzie, żeby specjalnie po północy wypożyczyć i pojeździć, tak się przez zimę stęsknili. Niestety rowery miejskie są bardzo niszczone przez żulię, taki kraj :(
UsuńNie znam Warszawy. Domyślam się, że rowery są nieprzydatne dla złodziei, zatem chociaż poniszczyć se można. Chore...
UsuńNiestety bywają przydatne, dopóki jeżdżą.Ale o dziwo zainteresowanie jest tak duże, że to nawet na siebie zarabia.Tzn wliczjąc dopłatę miasta.Z założenia miało być deficytowe, nawet next bike(właściciel) tego nie przewidział i zaplanował za mało stacji i rowerów.Do tej pory Prażanie i Mokotowiacy się awanturują, bo umowę trzeba podpisać z każdą gminą oddzielnie, a nie wszyscy radni rozumieją sens i trzeba to um wytłumaczyć petycjami.Nawet niektóre centra hanflowe zamówiły dodatkoee stacje :)
UsuńA tak właściwie, to o co chodzi z tym koszykiem przy góralu?
OdpowiedzUsuńTo jakieś niemodne, obciachowe, czy cóś?
Nie, raczej niecodzienne, to znaczy że góral kojarzy się raczej z jazdą sportową a nie do sklepu po bułki (sama czasem tak jeżdżę, acz bez koszyka, bo mam sakwy). :)
UsuńNiecodzienne powiadasz. To może se założę do swojego :)
UsuńPotrzeba matką wynalazku. Acz do mojego górala kosza się raczej nie zamontuje, za krótko z przodu. Już z sakwą na przód mam problem, tylko mała btwina pasuje. Ale dobre i to. Jest gdzie schować podręczne klamoty na chwilę.
UsuńZgadza się. Ja do składaka zamontowałem na tył skrzynkę narzędziową. Niezależnie, czy się to komuś podoba, czy nie, okazało się to bardzo praktyczne. Składak Kama
UsuńKama! Mój rower z późnego dzieciństwa i młodości... jej, jak ja kocham ten model. Jeździł jak złoto. Opuściłam go dopiero na drugim roku studiów, jak wreszcie dozbierałam części do górala (wtedy w zasadzie nie było innych). Wywaliłam kilka lat później i w sumie zaczęłam żałować tydzień później. Teraz by mi się przydał do jazdy po bułki.
UsuńJest naprawdę czadowy i faktycznie jeździ pięknie. Jak wyskoczyłem nim kiedyś na Night Biking w Katowicach, to pozostała dwusetka rowerzystów myślała, że se jaja robię :) Po 90 kilometrach już inaczej na nas patrzyli. Ha! Kilka pięknych chwil spędziliśmy razem.
UsuńCiężko się nim rozpędzić, ale jak już jedzie, jest bajecznie. Jeździłam nim kiedyś z Bielan na Sadybę trasą wzdłuż Wisły (wtedy chyba jeszcze nie było DDRki przez park na Powiślu) i z krótkimi postojami wyrabiałam się w 2 i pół godziny.
UsuńCiężko się rozpędzić, bo ona sama ciężka jest. 14,5 kilograma to naprawdę dużo. Trasa o której piszesz niewiele mi mówi, bo kompletnie nie znam Warszawy, ale czas przejazdu nieco wyjaśnia.
UsuńTo jest ok. 20km. Średnio wychodzi 10km/h wliczając postoje na światłach, noszenie po schodach, wprowadzanie piechtą pod Agrykolę itd. (wtedy nie miałam licznika, więc nie wiem ile było samej jazdy). Sądzę, że na moim obecnym śmigaczu nie przejechałabym tego odcinka dużo szybciej. Acz teraz jest więcej DDRek na tej trasie. Z drugiej strony trasa wiślana w remoncie, więc się wyrównuje.
UsuńNo tak. Miedzy 20 a 20 bywa ogromna różnica. Ja przykładowo lubię sobie tyle przejechać rekreacyjnie, ale gdyby to stało się jakimś obowiązkiem, nie byłbym szczęśliwy.
UsuńNa szczęście tylko odwiedzałam koleżankę. W tamtych czasach autobusem nie było szybciej. 2x50 minut przy tylko jednej przesiadce. Nie licząc czekani a na autobus na początku. Ma-sa-kra. Odkąd ruszyło metro na całości - dużo szybciej podróżuje się po Warszawie. Teraz używając zbiorkomu jechałabym z półtorej godziny, a może nawet krócej. Tylko że teraz ta koleżanka mieszka w Wilanowie, a ja 40km od Warszawy, więc dojazd jest bardziej skomplikowany. Swoją drogą uświadomiłeś mi, że znamy się z nią już kilkanaście lat. Jeny, jak to zleciało.
UsuńPorównania prędkości dojazdu rowerem czy komunikacją uważam, że nie ma. Ta druga ma szanse wygrać na dłuższych, bądź podmiejskich odcinkach. W centrum rower ją nokautuje. Działo się tak w Poznaniu i Krakowie. W Katowicach nie próbowałem, bo daleko odcentrum miałem, ale jestem przekonany, że również rower byłby sporo szybszy. Niejednokrotnie wygrywałem wyścig z paryskim metrem. Oczywiście w zależności czy były to dojazdu przesiadkowe i na jakiej trasie. Metro to bardzo trudny przeciwnik. Muszę w tym miejscu nadmienić, że nigdy nie jeździłem sportowo, a moje ulubione tempo to takie, jak przystało na szacownego emeryta. Może chwilami ciut szybciej.
UsuńKilkanaście lat powiadasz... A myślałaś, że czas w tym przypadku nie płynie? Heh
Ja sobie dla odmiany uświadomiłem, że prawie nam tu czat wyszedł.
"Metro to bardzo trudny przeciwnik" - Oj tak. Zwłaszcza że po jego trasie nie leci dobra infrastruktura rowerowa. Tak naprawdę zależy dokąd człowiek jedzie. Często używam do tego Veturilo, bo czasem piesze dojście do metra i latanie po schodach równoważy prędkość roweru. Ale bywa, że wożę rower metrem, jeśli śpieszę się na pociąg a mam przy sobie swój własny. Oczywiście nie w godzinach szczytu, jeszcze nie zwariowałam ;)
UsuńNa "chwilę" mnie wcięło, ale jeszcze dycham :)
UsuńDla potrzeb naszej konwersacji dwa razy odwiedziłem Warszawę. Pierwsza rzecz, która najbardziej mnie się spodobało, to możliwość darmowego transportu roweru metrem. Gdy pisałaś, że swój tak wozisz, to nie sądziłem, że to takie proste. Czadowa sprawa! Tak powinno być zawsze i wszędzie a już w pociągach, to w szczególności.
Nie wiem dlaczego, ni jak to się stało, ale na rowery miejskie (publiczne) nie zwróciłem uwagi. Tak ich mało, czy jam taki ślepy? Samych rowerzystów jednak nieco w mieście jest, a ich przekrój ciekawy. Ogromem bym chyba jednak tego nie nazwał. Przynajmniej w tych miejscach, w których bywałem. Tak czy inaczej cieszy fakt, że temat się rozwija, bo to naprawdę świetna sprawa.
Ja przy okazji oszpeciłem nieco swego starego górala. Dodałem doń koszyk :P, i skrzynkę na bagażniku. Taką zwykłą narzędziową adaptowałem. Mnie on służy jako wóz roboczy i ma być przede wszystkim praktyczni i oczywiście sprawny. Względy estetycznie nie są w tym przypadku tak istotne. Poza tym zlikwidowałem u mechanika luz w pedałach zatem podniosłem se jakość podróżowania. Jest super!
Veturilo najbardziej rzuca się w oczy na ciągach studenckich, czyli okolica uniwerku, Powiśle, parki itd. Choć ostatnio dołożyli parę stacji przy centrach handlowych i tam też są widoczne. Jednak zapotrzebowanie nań jest na pewno większe, niż możliwości systemu. No i dewastacje, kradzieże, niestety w Polsce co publiczne, to niczyje. :/
UsuńUniwerek? Nie znam, po terenach Politechniki łaziłem m.in. Zresztą, dwie chwile w stolicy nie pozwalają na zapoznanie się z miastem. Z czasem, jeśli zajrzę tam jeszcze kilka razy, może to się zmieni. Może nawet kiedyś się do Warszawy przekonam...
OdpowiedzUsuńDewastacje i kradzieże - nawet nie chce mnie się na temat tej plagi rozwodzić. Przykre to i niekiedy szkoda nerwów na rozgrzebywanie tematu. Chociaż może właśnie by się to przydało? Sam już chwilami nie wiem.
Fakt, Uniwersytet Warszawski to nie Polibuda, wydziały i akademiki są rozrzucone po całym mieście. Jako (była) mieszkanka nie zwracam na to uwagi, po prostu wiem, że tu jest główny gmach, a tam matematyka czy biologia, ale nawet ja nie znam wszystkich adresów (bo ja politechniczna jestem) ;)
OdpowiedzUsuń