Rowerzysta chodników jest jednym ze znienawidzonych obiektów mobilnych w przestrzeni miejskiej. Przejeżdża po pasach, jeździ pod prąd, nocą nie zapala światełek i jeszcze blokuje chodniki. Z moich obserwacji wynika, że w krajach Europy Zachodniej jest ich tak z 10x więcej niż w Warszawie. I o dziwo nie giną na każdym rogu potrącani przez samochody i nie są wyzywani od hultajów przez bezzębne staruszki. Inna kultura, inna mentalność.
Dziś rowerzystki chodnikowe z ulicy Wołoskiej. Teoretycznie po drugiej stronie jezdni jest DDRka, ale z tego miejsca nie bardzo jest jak na nią wjechać.
Nie jestem bezzębną staruszką, a też wyzywam ich od hultajów :-) Po prostu moda na rower przyszła zbyt szybko i zaczęli jeździć ludzi całkowicie do tego nieprzygotowani - mentalnie.
OdpowiedzUsuńSkoro nie ma ścieżek, a na ulicy jesteś traktowany jak intruz, którego trzeba mijać na milimetry to trzeba sobie jakoś radzić. W Kaliszu na mojej trasie do pracy wieczorem brak porządniej trasy czy choćby zwykłego równego chodnika....
OdpowiedzUsuńTo jest niestety problem szybkich ulic i złej infrastruktury rowerowej (bez ciągłości). Tutaj przejść na drugą stronę ulicy jest ciężko, a co dopiero rowerem lawirować między jezdnią a DDRką. Zresztą przy Al. Niepodległości jest nie lepiej. Po małych uliczkach Mokotowa jeździ się w miarę normalnie, ale przy szerokich jest ciężko.
OdpowiedzUsuń