środa, 6 lutego 2013
Mój sezon rowerowy zaczął się w lutym
Szlaban półroczny minął, można jeździć po polach, łąkach i lasach. Póki co trenuję jazdę po mieście, ale jakoś i tak wyrzuca mnie na obrzeża. Z przyzwyczajenia. Zgubiłam licznik do Pradziadka, zresztą rower wyprawowy czeka na remont, wymianę dętek, może nawet opon. Za to mój Batavus zwany Bauchausem jest nie do zdarcia, wystarczyło dopompować koła i szlus. Co z tego że jest zardzewiały. Stare rowery są dużo trwalsze od współcześnie produkowanych. Przy okazji machnęłam sobie mini sesję szafiarską, żeby jednak jakiś cycle chic na blogu był. :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo fajny blog:)
OdpowiedzUsuńSzyk !
OdpowiedzUsuń