wtorek, 14 grudnia 2010

Pocztówka od... Krokodylicy ;)

Pocztówka cytuje mejla, którego otrzymałam wczoraj. lav

Cześć,
trafiłam na waszego bloga przypadkiem, ale jako, ze idea propagowania rowerowania w mieście oraz zaznaczania swojej odrębności, nie tylko poprzez ubiór jest mi bliska - przesyłam dwa zdjecia. Pierwsze to ja z bianką w Grenoble we Francji w lutym 2009 (taaak, tenisówki w lutym...).

drugie prezentuje kurtkę i okulary zakupione pod kolor mojej włoskiej arystokratki;-)

Więcej moich zdjęć jest tu: http://picasaweb.google.com/krokodylica, ale dopiero teraz zobaczyłam, ze nie mam tylko jedno zdjęcie rowerowe.
w Wawie oczywiście też jeżdżę (dużo mocniejsze doznania niż we Francji;-), tez na biance - jest szybka, lekka i wąziutka - łatwo przeciskać się w korkach. Wymaga może odrobinę więcej troski i nie pozwala jeździc np. w długiej spódnicy czy szerokich spodniach i płaszczu:-) Mam wiec ogromną szafę pełną ubrań z second-handow, od młodych polskich projektantów i z tanich sieciówek - często trochę dziwnych, a jednocześnie superwygodnych na rower. Wszystkie spodnie to 3/4 lub wąskie na dole, wszystkie sukienki na tyle krótkie by nie wkrecały sie w tylne kolo. Świetnie sprawdzaja się szale i chusty (pęd powietrza) i dzianiny niekrępujace ruchow. Ach, no i rękawiczki skórzane - jeżdżę w nich nawet latem - tylko od państwa Kowalskich na Chmielnej. Wchodzę do ich pracowni z bianką i wybieram kolejna parę. Mam ich już ponad 30 w różnych kolorach i fasonach i jest to zdecydowanie niezdrowe.
Jedynym wymogiem nie do przeskoczenia na kolarce jest płaskie obuwie - tylko baletki, sandałki, tenisówki etc. na moim mieszczuchu zdarzało mi się jeździć w 11cm szpilkach, z bianką nie ma na to szans.
Ach, no i gdy spadnie śnieg zaczyna sie hardcore :-) W ogóle zima jest mało szykowna - gore-tex, na dol i na gore, czapa, maska, rękawice, a w ekstremalnych wypadkach nawet gogle.
Cóż, byle do wiosny!


pozdrowerowo,


Kinga

2 komentarze: